2010.06.03// B. Zachaś
Samochód, który ciężko poprawić "od środka", może po prostu zostać wystylizowany z zewnątrz, co od lat obserwujemy na rozciągłości niemal wszystkich marek. Jak jednak zabrać się do Ferrari 458 Italia, żeby czegoś nie spieprzyć?
Ten włoski majstersztyk, dopracowany niemal w każdym calu, stanowi mieszankę najwyższej inżynierii technicznej, wysublimowanej włoskiej elegancji i zapewnia przeżycia godne południowego temperamentu. Jedni karcą go za zniewieściałą nieco urodę, inni rozpływają się nad zadziornym dziobem i potrójnym- środkowym wydechem.
Świetna prezencja, jak to Ferrari.
Jakieś tam podobieństwo jest, prawda?
Uwaga wlot do turbiny odrzutowej!
Niemcy, a konkretnie zespół Cam Shaft, chcący zrobić tuning sięgnęli do swoich korzeni, do ciężkiego sprzętu militarnego. Choć malowanie i naklejki oraz nazwa projektu są hołdem w stronę legendarnego, niewidocznego dla radarów amerykańskiego bombowca F-117 Nighthawk, to trudno odmówić im, mało subtelnych, wojskowych skojarzeń.
Nie chodzić po masce.
Nie malować- zwłaszcza w tym miejscu!
Rączki precz.
Równie ciężko odmówić im naprawdę dobrego porównania. Matowe malowanie z wypustkami imitującymi lotnicze nitowanie oklejone elementami karoserii słynnego samolotu, takimi jak: "Heater Exhaust", "Beware of Jetblast", "Danger- Ejection Seat", "Do not Pait" czy "No Handhold".
Muszę przyznać, że początkowo uznałem to za totalną tandetę, ale zobaczcie sami. Przy użyciu odrobiny wyobraźni, bardzo łatwo uskrzydlić ten model Ferrari. Z tymi doskonale rozlokowanymi naklejkami Ferrari ujawnia swoją drugą naturę. Nad tą czysto sportową i elegancką. To prawdziwy bombowiec. Nikomu jednak nie radzę pomylić kabin.
Szczegółowa instrukcja dotycząca otwierania drzwi.
Niemiecki Żelazny Krzyż? Nie mogli się powstrzymać...
Uwaga! W razie zmęczenia nudnym designem kontaktuj się z Cam Shaft