Volkswagen Phaeton po faceliftingu - noworysz na salonach

Phaeton to zdecydowanie jedna z najbardziej niedocenionych limuzyn na Świecie. Widocznie nikt, kogo stać na drogi samochód nie uznaje jazdy z VW na masce, a szkoda. Bo samochód nie tylko świetnie wygląda, ale też proponuje dobry komfort podróży.

Umówmy się na wstępnie, że cena wyjściowa (z najmniejszym silnikiem) na poziomie 400 tys. złotych i to bez dodatkowego wyposażenia, lub niemal 700 tys. złotych za 6-litowy, szlagierowy silnik W12 w limuzynie z Wolfsburga to zdecydowanie przesada. Po prostu za te pieniądze można mieć którąś z marek premium i to z dosyć bogatym wyposażeniem- Mercedesa S, Audi A8 czy BMW 7. Kto więc zdecyduje się na Phaeton'a? To podstawowe pytanie przy ocenie auta, bo przecież to właśnie dostępność i kompromis cena/jakość - ale też cena/prestiż - decydują o końcowej opinii. Do Phaeton'a wsiądą emerytowani niemieccy dentyście, którzy chcieliby nie chwalić się swoją fortuną i dlatego kupią samochód dla ludu, ale taki, żeby wszyscy wiedzieli jaki był drogi- bo ciężko im powstrzymać tą wrodzoną chuć ekshibicjonizmu. Skomplikowana teoria, ale inaczej ciężko to sobie wyobrazić. Możliwe, że auto stworzone jest też dla polityków. Pojechać w miejsca o wysokim zubożeniu czy do głodujących np. Mercedesem klasy S byłoby nietaktem. Jadąc VW Phaeton'em wysyłamy transparent - jeżdżę tylko Volkswagenem. Jasne, za pół miliona złotych. No cóż, jeśli się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. Nie powiodło się w Europie, to Niemcy uderzają w rynek azjatycki. To dobre posunięcie, zważywszy na przedziwne gusta Chińczyków. Zaraz po jedzeniu jeszcze szczekających psów i niespotykanym gdzie indziej zwierzęcym popędzie seksualnym, może znaleźć się miejsce dla naszego bohatera. Chińczycy już tacy są- kupili by nawet rower za 100 tys., tylko dlatego, że jest z Europy i prawie nikt nim nie jeździ. Dlatego właśnie tam, już w sierpniu do sprzedaży trafi nowy, odmieniony Phaeton. Co przyniesie owa zmiana? Led, led i jeszcze raz led. Technologia oświetlania małymi diodami to już niemal obowiązek, zwłaszcza w kraju, gdzie technologia zawsze jest o krok przed resztą świata. Do tego bi-xenony, wielki chromowany gril. Wewnątrz znajdziemy to, co Volkswagen ma najlepszego do zaoferowania czyli tzw. Exclusive line. Oznacza to skórę, drewno i Alcantarę. Siedzenia ustawiane elektronicznie na 18 różnych sposobów, opcjonalnie również te z tyłu. 4-strefowa klimatyzacja, aktywny asystent świateł (Dynamic Light Assist), nowy układ hamulcowy, oczywiście zestaw satelitarny, nawigacja, cały system audio-video oczywiście kompatybilny z telefonem komórkowym. W jednostkach napędowych rewolucji nie ma, poza 3-litrowym benzyniakiem, o mocy 276KM. Standardowo V8 i W12 i 3-litrowy diesel. Jednostki prawdopodobnie zostaną poddane przeróbce pod kątem wydajności i zużycia paliwa. To akurat doskonale przyda się VW. Ceny jeszcze nie są znane, ale tutaj na pewno wiosna nie przyjdzie. 400tys. to minimum ile będzie trzeba wykrzesać za nowego Phaetona. Pytaniem bez odpowiedzi pozostaje nadal to o sens istnienia takiego auta. Nie, żebym miał coś przeciwko drogim limuzynom, ale nie ze znaczkiem VW. W koncernie zaszło jakieś cholerne nieporozumienie. Audi np. ma A4, Volkswagen Passata, Seat Exeo, a Skoda Octavię. Priorytety są ściśle ułożone i każdy z nich zajmuje odpowiednie miejsce na rynku. Ale Phaeton powinien znaleźć się gdzieś pomiędzy Skodą Superb, a Audi A8, prawda? Tymczasem limuzyna dla ludu, za pół miliona zupełnie straciła rozum i dlatego nikt jej więcej nie kupi. Przepraszam błąd, kupią go